Cannabidiol (CBD) i tetrahydrocannabinol (THC) w kosmetykach – fakty i mity

Data: pt., 21/02/2020 - 13:00 / Tagi: CANNABINOIDY W KOSMETYKACH
Cannabinoidy w kosmetykach

Rynek kosmetyczny rozwija się w bardzo szybkim tempie. Zaskakuje nie tylko konsumentów, ale też coraz częściej producentów. Technolodzy, chemicy, kosmetolodzy i marketingowcy – całe zespoły specjalistów wciąż zastanawiają się czym można zaskoczyć przeciętnego Kowalskiego? Co można mu zaproponować czego nie ma jeszcze konkurencja?

CANNABINOIDY W KOSMETYKACH
Szukanie pomysłów na nowy kosmetyk z natury jest domeną chyba każdej mniejszej lub większej firmy kosmetycznej. Czerpanie inspiracji z krajów Dalekiego Wschodu, Korei czy Japonii wpisuje się w portfolio każdego podmiotu wprowadzającego wyroby na rynek polski lub światowy. Coraz częściej jednak sięgamy po surowce będące niemalże na wyciągnięcie ręki. Mimo iż Polska nie jest potentatem na rynku innowacyjnych surowców kosmetycznych to jednak posiada duże zasoby składników, które powoli rewolucjonizują nasz krajowy rynek kosmetyczny. A takim surowcem jest niewątpliwie olej z konopi – a ściślej mówiąc – kannabidiol (CBD) – jedna z wielu substancji czynnych występujących w konopiach włóknistych.

Aby bliżej przyjrzeć się jaki potencjał w kosmetykach mają kannabinoidy – kilka słów o charakterze chemicznym tych związków. To naturalnie występujące w konopiach włóknistych (Cannabis Sativa L) związki chemiczne wpływające na nasz organizm poprzez oddziaływanie na receptory kannabinoidowe CB1 i CB2. Niektóre z nich (takie jak np. THC) mają także działanie psychoaktywne. Co więcej – ten kannabinoid znajduje się na liście substancji zakazanych nie tylko w Polsce ale i na świecie (THC umieszczony jest w wykazie substancji psychotropowych grupu II-P Ustawy z dnia 29lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii).




W Polsce dopuszczona jest uprawa konopi włóknistych w ściśle kontrolowanych warunkach z uwagi na zawartość THC niemal w każdej części rośliny Cannabis Sativa. Ustawodawca nakazuje, aby stężenie THC oraz THCA (kwasowa forma THC), liczone jako suma w kwiatowych lub owocujących wierzchołkach liści, nie przekraczało 0.2% w przeliczeniu na suchą masę.

Aby kwestię kannabinoidów odnieść do rynku kosmetycznego, należy przeanalizować obowiązujące przepisy. Jeśli spojrzymy na uregulowania prawne dotyczące kosmetyków, w szczególności na Rozporządzenie WE1332/2009 z dnia 30 listopada 2009 roku będące najważniejszym dokumentem regulującym rynek kosmetyczny w UE, dostrzeżemy, że kannabidiol znajduje się na liście substancji zakazanych w kosmetykach o ile spełnia określone przesłanki (Aneks II pozycja 306 Rozporządzenia WE1223/2009). Analizując niniejsze przepisy dochodzimy do wniosku, że stosowanie CBD pochodzącego z ekstraktu, tinktury lub żywicy roślin Cannabis jest niedozwolone w kosmetykach. Kluczowe jest tutaj określenie „Cannabis”. Aby lepiej zrozumieć na czym polega fenomen kosmetyków z CBD, należy dokładnie prześledzić uwagi zawarte w niniejszym rozporządzeniu. Otóż definicja rośliny „Cannabis” zawarta jest w dokumencie „Single Convention on Narcotic Drugs, 1961” wraz z poprawką z roku 1972 – mówi ona, że słowem „Cannabis” określa się wierzchołki owoców lub kwiatów konopi. Inaczej mówiąc, niedozwolone jest stosowanie CBD w kosmetykach, jeśli pochodzi on z ekstraktu, tinktury lub żywicy kwiatów lub owoców roślin konopi. Interpretując literalnie niniejsze przepisy, zakazane jest używanie surowców kosmetycznych, takich jak Cannabis Sativa Flower Extract, Cannabis Sativa Flower/Leaf/Steam Extract, Cannabis Sativa Flower/Leaf/Steam Water itp. Nie ma natomiast ani słowa o zakazie stosowania THC w kosmetykach. Co wcale nie oznacza, że stosowanie tego związku jest możliwe. Trudno sobie wyobrazić, aby w składzie kosmetyku wg INCI znaleźć niniejszy związek i zapewne żaden producent nie pozwoli sobie na takie oznakowanie. Jednak podobnie jest przecież z kannabidiolem (CBD). O ile jest wiele kosmetyków na rynku zawierających ten związek – o tyle nikt nie oznaczył tego związku jako składnika kosmetyku. Pytanie brzmi… dlaczego?
CBD posiada właściwości, które są pożądane w kosmetykach. Marketing takich produktów osiągnął już niewyobrażalną skalę, a reklamy takich produktów można znaleźć praktycznie wszędzie. Zgodnie z bazą danych Cosmetics Ingredients (COSING), kannabidiol posiada właściwości antyoksydacyjne, kondycjonujące, ochronne czy zapobiegające nadmiernemu wydzielaniu łoju. Rynek kosmetyczny zna jednak wiele innych związków, których powyższe działanie jest wielokrotnie silniejsze. Dlaczego zatem CBD zastosowano w kosmetykach i jak wygląda sprawa obecności THC w takich produktach? Aby to wyjaśnić przeprowadzono szerokie badania zarówno materiału konopnego stosowanego do przygotowania olejów czy ekstraktów konopnych. Dzięki czemu możemy śledzić w jaki sposób zmienia się stężenie kannabinoidów od surowca aż po gotowy kosmetyk i czy faktycznie są one wolne od szkodliwych związków takich jak THC. A odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna. Dzięki uprzejmości firmy Cannavitis -podmiotu zajmującego się tworzeniem olejów z konopi włóknistych oraz ich przetwarzaniem – badaniom poddano susz konopny z kwiatów (Cannabis Sativa Flower) stosowany do ekstrakcji olejów CBD (zgodnie z powyższym rozumowaniem taki olej nie może być stosowany do kosmetyków – ale zawiera wysokie stężenie CBD). Badania przeprowadzono na Wydziale Chemii Uniwersytetu Marii Curie Składowskiej w Lublinie z wykorzystaniem wysokosprawnej chromatografii cieczowej (HPLC) z detektorem z matrycą fotodiodową (PDA) firmy Shimadzu Nexera-i LC 2040C 3D. Wyniki badań przedstawiono poniżej:



Warto zaznaczyć, że zarówno CBD jak i THC występują w dwóch formach: w formie podstawowej (CBD, THC), jak i w formie kwasowej (CBDa, THCa). Dlatego podczas tworzenia olejów Cannabis Sativa należy przekształcić formę kwasową w formę podstawową. Proces prowadzi się w temperaturze 120°C w czasie 20 minut. Wtedy forma kwasowa zmienia się w formę podstawową.
Mimo tak niewielkich stężeń kannabinoidów w materiale wyjściowym, ich zawartość w olejach po procesie ekstrakcji suszu wzrasta wielokrotnie. W celu określenia stężenia kannabinoidów przeprowadzono badania surowego ekstraktu otrzymanego z suszu konopnego. Wyniki przedstawiono w tabeli poniżej:


Wyniki pokazują jednoznacznie, że proces tworzenia olejów z konopi włóknistych powoduje duży wzrost stężenia kannabinoidów zarówno CBD (co jest wskazane) jak i THC (co jest niekorzystne ze względu na przekroczenie dopuszczalnego stężenia tych kannabinoidów w materiale). Widać też, że proces tworzenia olejów zawierających kannabinoidy – również te stosowane w kosmetykach – nie eliminuje tetrahydrokannabinolu bez względu na jego formę.

Dlatego gotowe oleje powstające z Cannabis Sativa, a przede wszystkim te stosowane w kosmetologii, muszą zostać poddane oczyszczaniu poprzez eliminację szkodliwego THC. Wielu dostawców surowców konopnych w postaci olejów wskazuje wręcz na brak zawartości THC w surowcu, dzięki czemu jest on „dopuszczony” do stosowania w kosmetykach. Celowo zastosowano cudzysłów, aby pokazać, że słowo dopuszczony nie oznacza że surowiec jest wolny od THC.

Jak wyglądają wyniki oznaczenia ekstraktu z suszu konopnego po procesie dekarboksylacji oraz oczyszczaniu ze szkodliwego THC możemy zobaczyć w tabeli nr 4.



Oczywiście istnieje wiele metod oczyszczania i przetwarzania olejów konopnych, więc nie można traktować niniejszych wyników jako jedynych i niepodważalnych. Pokazują one jedynie, że bez względu na metodykę nie jest możliwe całkowite pozbycie się THC w surowcu kosmetycznym. Potwierdzają to nawet dostawcy surowców kosmetycznych, którzy wskazują, że brak zawartości THC w oleju CBD nie oznacza, że ten związek w nim nie występuje, a jedynie, że granica wykrywalności i oznaczalności THC w składniku kosmetycznym nie została osiągnięta Przy oznaczaniu produktów zawierających kannabinoidy określono granicę oznaczalności i granicę wykrywalności – odpowiednio minimalną zawartość CBD i THC niezbędna do oznaczenia ilościowego próby materiału oraz minimalna zawartość CBD i THC niezbędna do wykrycia obecności kannabinoidów w materiale (oznaczenie jakościowe).

Dla podanej wyżej metodyki te wartości przedstawiają się następująco:
- Granica oznaczalności: 0.012%
- Granica wykrywalności: 0.004%

Co te wartości oznaczają? Mianowicie tyle, że aby określić stężenie kannabinoidów w surowcu lub gotowym wyrobie, ich stężenie musi być wyższe niż niniejsze wartości. Czyli w przeliczeniu na każdy kilogram surowca zawartość CBD lub THC musi być na poziomie minimum odpowiednio 120 mg i 40 mg. Aby lepiej zobrazować te ilości, wystarczy przytoczyć badania opublikowane przez naukowców z University of Pennsylwania i Rand Corporation w „Drug and Alcohol Dependence”. Wykazali oni, że w jednym joincie do palenia znajduje się 0,32 gramy marihuany. Biorąc pod uwagę zawartość THC na poziomie średnio 15% - można obliczyć, że zawartość tetrahydrokannabinolu w jednym „skręcie” jest na poziomie 48 mg. Odnosząc to do surowców kosmetycznych – 1 kg oleju CBD stosowanego do kosmetyków z oznaczeniem „THC free” może zawierać stężenie THC na poziomie średnio prawie 3 „skrętów”

Jak to wygląda natomiast z perspektywy kosmetyków? Mimo iż jest wielu producentów, którzy stosowali olej CBD w kosmetykach – żaden nie umieścił kannabidiolu w składzie INCI. Nasuwa się więc pytanie: Czy brak składnika „cannabidiol” w kosmetyku oznacza, że go nie ma w składzie, czy że kannabidiol jest tylko składnikiem oleju konopnego, który został wykorzystany do produkcji kosmetyku i zgodnie z przepisami nie musi być umieszczony w wykazie składników kosmetycznych na opakowaniu? O ile przepisy wyraźnie nakazują określenie w składzie kosmetyku wszystkich jego składników, o tyle deklaracje marketingowe mogą w tym przypadku mieć kluczowe znaczenie.

Aby dobrze zrozumieć ten problem z punktu widzenia konsumentów, analizie poddano także produkty kosmetyczne, które są opisane jako produkty, które zawierają CBD pochodzący z konopi siewnych. Rozważania na temat słuszności oznakowania i deklaracji marketingowych odniesiono do wyników oznaczenia.



Wyniki oznaczeń wskazują, że kosmetyk zawiera 0.03% CBD. Czy taka ilość jest wystarczająca do określenia, że kosmetyk z CBD posiada ciekawe właściwości pielęgnacyjne, skutecznie oczyszcza skórę, czy zapewnia skórze świeży wygląd? Oraz że posiada szereg innych pozytywnych właściwości na skórę człowieka? Pozostawiam to do oceny każdego potencjalnego klienta.

Co więcej, czy wynik oznaczenia THC w produkcie na poziomie 0.00% oznacza jego brak w kosmetyku? Niestety nie. Oznacza jedynie, że potencjalna jego ilość w kosmetyku jest zbyt mała aby dokonać jego ilościowego oznaczenia. Co nie zmienia faktu, że 1000 takich kosmetyków może zawierać ilość czystego THC na poziomie nawet 18 gramów . A ta ilość jest jak najbardziej zdefiniowana.

Dlaczego zatem informacja na kosmetyku zawierająca określenie, że zawiera CBD z konopi siewnych nie skutkuje wpisaniem cannabidiolu w skład INCI? Pytanie czy kosmetyk zawiera faktycznie CBD jako składnik kosmetyczny, czy tylko olej z konopi siewnych z zawartością CBD (jak widać na bardzo znikomym poziomie). Oczywiście nie ma konieczności wypisywania wszystkich składników oleju konopnego w składzie INCI, gdyż jak wiadomo oprócz CBD zawiera on także wiele innych cennych substancji chemicznych. Ale czy konsument czytając taki przekaz marketingowy jest w stanie podjąć właściwą decyzję odnośnie zakupu? Czy tylko zabiegi marketingowe firm kosmetycznych nastawione są na czyste zyski, bez rzetelnego informowania klientów o składzie kosmetyków? I nasuwa się także pytanie w jaki sposób przygotowana jest ocena bezpieczeństwa takich kosmetyków, w kontekście nie tylko składu wg INCI, ale przede wszystkim przekazów marketingowych i bezpieczeństwa konsumentów.

Analizując skład takich kosmetyków można zauważyć także jeszcze jedną, dość istotną sprzeczność. Deklaracje marketingowe opisują produkt jako kosmetyk z zawartością oleju z nasion konopi (w składzie INCI opisany jako Cannabis Sativa Seed Oil). Nie budzi to absolutnie żadnych zastrzeżeń, szczególnie że nasiona konopi same z siebie zawierają bardzo znikome ilości zarówno CBD jak i THC, i nie są wykorzystywane do produkcji olejów CBD nawet ze znikomą zawartością tetrahydrokannabinolu. Podobnie jak ekstrakt z liści konopi (Cannabis Sativa Leaf Ekstrakt) nie budzi zastrzeżeń pod względem oceny bezpieczeństwa takiego kosmetyku.

Co innego ekstrakt z kwiatów konopi bądź ekstrakt z mieszaniny kwiatów i liści konopi włóknistych (Cannabis Sativa Flower Extract i jego modyfikacje). Taki surowiec jest zakazany do stosowania w kosmetykach ze względu na wysoką zawartość THC oraz przede wszystkim na obecność na liście aneksu II Rozporządzenia WE1223/2009 (pozycja 306). Jako substancja narkotyczna obecna jest na liście bazy danych Cosing oraz w dokumencie „Single Convention on Narcotic Drugs Signed in New York on 30 March 1961”. Nasuwa się pytanie dlaczego zakazany surowiec widnieje w składzie INCI kosmetyków dostępnych na polskim rynku. Czy dlatego, żeby uprawdopodobnić obecność CBD w składzie? Bo przecież określenie w przekazie marketingowym, że produkt zawiera CBD bez wpisania go w skład wg INCI jest niewątpliwie dwuznaczne (choć nie jest zabronione). Jeśli tak to takie obejście obowiązujących przepisów powinno skłonić organ nadzorujący do określenia jednakowej linii orzeczniczej w stosunku do tego typu kosmetyków przy takim oznakowaniu. Tym bardziej, że ekstrakt z kwiatów konopi włóknistych – wpisany w skład INCI na przykład jako Cannabis Sativa Flower/Leaf/Stem Extract, nawet jeśli w śladowych ilościach zawiera THC, nie został w żaden sposób przebadany pod kątem działania kosmetycznego. A dodatkowo taki surowiec został wprost zakazany do używania w kosmetykach.

PODSUMOWANIE
Oleje zawierające CBD mają niewątpliwie bardzo wiele prozdrowotnych właściwości, dodatkowo wykazują pewne cechy korzystne dla naszej skóry. Choć pod tym względem nie są na pewno czymś rewolucyjnym i wyjątkowym. Marketing kosmetyków nie ma ograniczeń, ilość potencjalnych surowców kosmetycznych jakie można wykorzystać w kosmetykach jest wręcz nieograniczona. Z drugiej strony obowiązujące przepisy powinny zobowiązywać producentów kosmetyków i to bez wyjątku do ich przestrzegania, a odpowiednie instytucje do rzetelnej kontroli tak, aby bezpieczeństwo konsumentów było ponad wszystko.
Należy niewątpliwie przyjrzeć się zarówno oznakowaniu kosmetyków, deklaracjom marketingowym jak i samym opisom kosmetyków. Jak widać analiza kosmetyku może wskazać wiele nieprawidłowości w oznakowaniu czy samym składzie, a brak lub obecność pewnych składników takich jak THC czy CBD może pozostawiać bardzo mylne wrażenia dla konsumentów. A tego powinniśmy zdecydowanie unikać.

PODZIĘKOWANIA
Kieruję podziękowania dla firmy Cannavitis z Piaseczna za udostępnienie materiału do przeprowadzenia badań, firmie Impag z Warszawy za szczegółowe informacje dotyczące oleju CBD stosowanego do kosmetyków oraz pracownikom wydziału Chemii UMCS-u w Lublinie za przeprowadzenie analiz surowców oraz gotowego kosmetyku.

AUTOR

Mgr. Inż. Grzegorz Sychowski, szef laboratorium badawczego Chemlab zajmującego się badaniami i oceną bezpieczeństwa kosmetyków.
www.chemlab.com.pl

www.ocenabezpieczenstwakosmetykow.pl